Dragon Ball Super: Super Hero – popremierowy komentarz Akiry Toriyamy

W końcu udało mi się zobaczyć gotowy film. Krótko mówiąc, to niesamowita animacja!

Cóż, jestem oryginalnym autorem, więc może moje zdanie nie jest zbyt przekonujące, ale i tak dałem się ponieść emocjom podczas seansu. Może i jestem stary, ale naprawdę się podekscytowałem.

Wcześniejsze historie rozgrywały się w kosmosie lub innych podobnych miejscach, więc tym razem chciałem powrócić do korzeni i osadzić historię tylko na niewielkim obszarze Ziemi. Co więcej, wrogiem jest Armia Czerwonej Wstęgi, która nie zrobiła dużego szumu podczas serializacji mangi. Dodatkowo Goku i Vegeta nie są głównymi bohaterami. Próbowałem zrobić z tego ciekawą historię, ale cały czas martwiłem się, że będzie za prosta.

Wtedy pojawił się reżyser Kodama i wyjątkowy zespół animatorów.

Choć historia może się wydawać skromna jak na ostatnie standardy Dragon Balla, udało im się ją przekształcić w niesamowity film, jak żaden wczesnej. Wszystko dzięki ich talentom i nowatorskiej grafice. Walki w drugiej części przyprawiły mnie o gęsią skórkę, przykładowo walka w strugach deszczu. Było tak intensywnie, że aż odrętwiałem od adrenaliny! Piccolo jest taki fajny! Gohan jest fajny! Gamma 1 i Gamma 2 są fajni… wszyscy są tacy fajni! Zwykle nie ekscytuje się swoimi pracami, ale skończyło się na tym, że myślałem o tych wszystkich rzeczach. To mi się nigdy nie przytrafiło.

W tym momencie zdałem sobie sprawę, że wszystkie problemy, które musiałem rozwiązać z moim redaktorem, były tego warte. Wszystko dzięki reżyserowi Kodamie i zespołowi tworzącemu anime, którzy pracowali dużo ciężej ode mnie, licznym członkom zespołu i aktorom głosowym, którzy ich wspierali, oraz mojemu redaktorowi w Shueishy, który odegrał ważną rolę w tworzeniu możliwie najlepszego filmu.

Dla wszystkich mam dużo wdzięczności. Jestem naprawdę zadowolony. Jeśli ktoś ma wątpliwości i myśli "Dragon Ball, co…?", powiem po prostu: zaufaj mi i idź na ten film. Gwarantuję, że po wyjściu z kina serce zabije ci mocniej.